Po ostatnich pozytywnych wnioskach ze stosowania esencji Złoty Korzeń, postanowiłam spróbować tej z mleczkiem pszczelim, ponoć doskonałej do cery suchej. Jesteście ciekawi moich wniosków i porównania do poprzednio stosowanej wersji?

Po ostatnich pozytywnych wnioskach ze stosowania esencji Złoty Korzeń, postanowiłam spróbować tej z mleczkiem pszczelim, ponoć doskonałej do cery suchej. Jesteście ciekawi moich wniosków i porównania do poprzednio stosowanej wersji?
Oto niedrogi, skuteczny i naturalny tonik do twarzy, który doskonale nawilża, koi i nawadnia skórę. Bardzo się z tym panem polubiliśmy i gdy tylko się zmył to szybko zaczęłam za nim tęsknić. Oto krótka historia naszej znajomości.
Znacie Sylveco? Znacie. A tonik hibiskusowy macie? Nie macie. Jeśli zastanawiacie się czy warto go kupić, to może moja opinia pomoże Wam w podjęciu decyzji 🙂 Hibiskus na start! Wróć… na twarz! 😛
Uff… W końcu trafiłam na produkt Mydło Stacji, z którym się polubiłam. A już myślałam, że będę musiała ich skreślić z Wishlisty, bo ciężko nam szło do tej pory. Przez moją kosmetyczkę przewija się multum hydrolatów. Są tanie i drogie. Markowe i no-name’y. Róże i róże. Kwiaty i zielsko. Piję do tego, że aby mnie zaskoczyć w kwestii hydrolatu, to trzeba się trochę postarać. Jak było tym razem?
Kupiłam tego cudaka na jarmarku w Kazimierzu Dolnym. Wraz z mydełkiem i syropem lawendowym. Całe trio przyjemnie weszło 🙂 A przy kolejnych wizytach w tym miejscu okazywało się, że Pan Lawenda i jego kram nadal tam są. Sprawdzimy za rok i dokupimy wszystkiego! Tymczasem wrzucam krótką relację ze stosowania hydrolatu.