Moistry to klasa sama w sobie, a ja lubię czuć się zaopiekowana luksusowo 😀 Dlatego też co rusz testuję nowe kosmetyki tej marki i dogadzam swojej skórze. Kosmetyki tworzy Agnieszka, która jest kosmetologiem i na swoim fachu się zna bardzo dobrze. Chętnie obserwuję jej profil na Instagramie, bo dużo edukuje i pokazuje ciekawostek kosmetycznych, backstage z produkcji i inne fajne rzeczy. Reklama już jest 😀 A Was zachęcam do obserwowania Moistry i poczytania mej recenzji ich toniku.

INCI: Camellia Sinensis Leaf Water, Aqua, Niacinamide, Vitis Vinifera Wine Extract, Hyaluronic Acid, Troxerutin, Panthenol, Allantoin, Sodium Hyaluronate, Sodium Lactate, Lactic Acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid
Cena regularna: 50 ml/ 37 PLN
Esencja bazuje na hydrolacie z zielonej herbaty i to mocno czuć- zapach jest taki ziołowo-herbaciany, ale bardziej wytrawny. Znacznie się różni od słodkiego i miłego aromatu mgiełki Polemika /link/. Mam wrażenie, że to taka mocno zaparzona prawdziwa chińska, zielona herbata. Ojciec mi kiedyś taką przywiózł z Chin, z jakiejś flagowej herbaciarni i od razu mi się skojarzył ten aromat.

Mgiełka Moistry zawiera sporo substancji aktywnych, takich uniwersalnych, potrzebnych każdej cerze. Jest tu cudowny niacynamid, co nawilża i wspomaga regenerację skóry oraz reguluję produkcję sebum. Pomaga też walczyć z trądzikiem i przebarwieniami. Woda herbaciana i wyciąg z czerwonego wina to bogactwo antyoksydantów i działanie przeciwzmarszczkowe. Ponadto wraz z trokserutyną wzmacnia on naczynka i redukuje zaczerwienienia. Dodatkowo najdziemy w tym kosmetyku panthenol i alantoinę, co koją i łagodzą podrażnienia, nawilżający kwas hialuronowy oraz kwas mlekowy, który obniża pH produktu, a także nawilża skórę. Natomiast mleczan sodu pozwala zatrzymywać wilgoć w naskórku, zmiękcza go i działa przeciwbakteryjnie.
Bardzo mi się podoba ten skład. Jest bogato, skutecznie, ale bez pierdyliarda dziwnych ekstraktów ziołowych, które robią nie wiadomo co… Są substancje znane, kochane i uzasadnione.
Używałam tej mgiełki z dużą przyjemnością. Opakowanie ma atomizer i Agnieszka zaleca używać ten kosmetyk bezwacikowo, czyli pryskać na dłoń i nanosić na skórę twarzy. Dla mnie byłoby to marnotrawstwo, więc pryskałam mgiełkę bezpośrednio na buzię 🙂 Używałam rano i wieczorem, tak jak zazwyczaj używam toniki i hydrolaty. Na oczyszczoną twarz wjeżdżała esencja, a potem jakieś serum i krem, który domykał pielęgnację.

Tonik pięknie nawilżał, koił i poił moją skórę. Nie było mowy o żadnym ściągnięciu czy podrażnieniu. Zapach mi się podobał i działanie też, cera była nawilżona, uspokojona i zaopiekowana. Jedyne co mi się nie podobało, to fakt, że po niecałym miesiącu się skończył. Apeluję o większe pojemności, bo takie maleństwo to ja w podróże mogę wozić!
Chętnie kupię ponownie i dodaję do TOP10. Pozdrawiam i do zakupu tego cuda szczerze namawiam.

P.S. Do zakupów dostałam też cudne kolczyki widoczne na zdjęciach ❤