Długo zastanawiałam się nad zakupem tego dezodorantu, bo cena jest co najmniej powalająca. Czytałam też bardzo skrajne opinie na jego temat- od zachwytu po rozczarowanie, co nie ułatwiało mi podjęcia decyzji 😛 Aż trafiłam na duży rabat w Trzech Zorzach i wrzuciłam do koszyka. Chcecie sprawdzić jak mi się sprawdził i czy warto było szaleć tak?

INCI: Aqua, Commiphora Myrrha Resin, Saccharomyces Ferment Filtrate, Sodium Bicarbonate, Glycerin, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Algin, Elettaria Cardamomum Seed Oil, Pelargonium Graveolens Flower Oil, Lavandula Angustifolia Flower Oil, Citronellol, Geraniol*, Linalool*
*naturalne składowe olejków eterycznych
Cena regularna: 50 ml/ 74 PLN
Dezodorant zapakowany jest w szklaną butelkę z pompką. Jest wygodny z dozowaniu. Konsystencja to rzadki roztwór. Jednak podczas jednego naciśnięcia pompki wydostaje się mała ilość kosmetyku i na posmarowanie obu pach używam ok. 6-7 pompek. Mimo tego zawartość butelki nie ubywa w zbyt szybkim tempie… Przez miesiąc stosowania zużyłam może 1/8 opakowania.

W sumie mój egzemplarz miał dość krótką datę w momencie zakupu i nie zdążyłam go zużyć w terminie. Jednak jego właściwości nie uległy zmianie- kolor, zapach i konsystencja nie ucierpiały, więc go używałam dalej. Zresztą te daty ważności są często umowne i pisane z dużym zapasem. Dopóki nic podejrzanego nie dzieje się z kosmetykiem, to często zużywam go jeszcze po terminie.
Dezodorant ten ma piękny i delikatny orientalno-kadzidlany zapach. Nie gryzł mi się z perfumami, nawet kwiatowymi. Jest on mocno wyczuwalny tylko podczas aplikacji, potem skóra go pochłania i w ciągu dnia już go prawie wcale nie czuję.

Kolor płynu jest brunatny i jeśli chcesz założyć białe ubranie to musisz poczekać, aż się dobrze wchłonie w pachy. Raczej nie miałam problemów z odpieraniem jego pozostałości z ubrań.
Wszystko cacy do tej pory, więc pora na efekty działania. Czy skutecznie chroni przed przykrym zapachem i potem?
Otóż nie, niestety wypada bardzo średnio na tle licznej konkurencji. A szkoda, bo ma zacny skład i bardzo liczyłam na to, że się polubimy na dłużej.
Jest to produkt wegański, oparty na naturalnych ekstraktach roślinnych i bezpieczny. Główne składniki aktywne to bakterie fermentacji substancji roślinnych, żywica mirra i antyseptyczny filtrat z korzenia rzodkwi, który jednocześnie jest konserwantem. Ilość wydzielanego potu reguluje olejek z pelargonii pachnącej. A olejek kardamonowy działa dodatkowo antyseptycznie i antybakteryjnie.
Tyle w kwestii teorii. A jak praktyka?
Używałam go jesienią, począwszy od końca września, więc nie było już upałów. Nakładałam ten dezodorant rano na umyte i osuszone pachy . Nie kleił się i dobrze rozprowadzał po skórze. Odrobinę brudził jasne ubrania jeśli od razu je zakładałam. Jednak można chwilę poczekać, aż wyschnie to wtedy raczej nie powinno się to zdarzyć.

Na początku zapach dezodorantu był subtelnie wyczuwalny, skóra pach oddychała i byłam zadowolona z jego działania. Ale nie trwało to długo. W zależności od pogody, mojej aktywności czy stresu dezodorant dawał ochronę na 2-6 godzin. To dosyć krótko. Szybko czułam, że mam mokre pachy- czasami już po godzinie czy dwóch. Nie byłby to duży problem, gdyby na tym się skończyło, bo większość naturalnych dezodorantów tak działa i się do tego przyzwyczaiłam. Jednak w duecie z mokrą pachą szybko pojawiał się nieprzyjemny zapach potu. Niestety dwa minusy 😦
Żeby nie wyrzucać prawie całej butelki używałam go potem głównie w domu, a do pracy stosowałam mocniejszy preparat.
Wielka szkoda, że nie sprawdził mi się ten dezodorant. Kosmetyki Trawiaste to jest u mnie albo wielka miłość albo klapa totalna. Tutaj akurat klapa. Mi się on nie sprawdził, jednak jeśli masz ochotę go przetestować i cena Cię nie szokuje, to proszę bardzo.